Czasem zdarza mi się myśleć...
Ralph
Waldo Emerson w swoim eseju „Poeta” pisał; Nie wątp, poeto i
wytrwaj! Mów: To jest we mnie i musi ze mnie wyjść! Wytrwaj,
rozczarowany i oniemiały, zmieszany i jąkający się, wyszydzony i
wyśmiany, wytrwaj i walcz, aż z twojej ekstazy pocznie się owa
potęga marzenia, która – jak dowodzi każda noc – należy do
ciebie...etc.
Pisząc te słowa, dziewiętnastowieczny amerykański poeta, nie zdawał sobie nawet sprawy, z szybkości i kierunku, w jakim rozwinie się świat. W jego czasach, poeta był uosobieniem drogowskazu, który ma wskazywać drogę ludzkości.
Dziś z tego dawnego toku rozumowania pozostała niewiele, a może i nic. Współcześnie pisanie wierszy, zastanawianie się nad senesem ludzkiej egzystencji, niebezpiecznie zahacza o kpinę i wyrzuca autora poza granice ludzkiego rozsądku czy pojmowania. Artyści, stali się bowiem narzędziem w rękach sprawnych menadżerów. Zatraciło to pierwotny sens sztuki, powodując, że stała się ona towarem masowym, zakupywanym według potrzeb i aktualnego kaprysu. Obecnie nikt nie zastanawia się nad istotnymi sprawami egzystencji, nikt nie prowadzi spotkań autorskich na wielką skalę, bo ludzie po prostu przestali odczuwać taką potrzebę.
Dlaczego? Wydaję mi się, że jest to wynikiem uproszczenia sztuki w jej podstawowej formie. „Artyści” bowiem, zaczęli tworzyć pod ludzi, a nie z myślą o nich. Upadek ten zawdzięczamy niewątpliwie czasom, w których przyszło nam żyć. Dziś słowo artysta - twórca, utożsamiane jest z nierobem, jednostką, która nie ma ochoty podjąć normalnego zajęcia. Artyzm, stał się anachronizmem wyrzuconym poza margines ludzkiej zauważalności. Nie twierdzę, że taki stan rzeczy jest wynikiem, tylko i wyłącznie, współczesności. To mentalność ludzka uległa poważnej zmianie. Dziś bieg, a raczej galop życia, nie nastraja do szukania środków nie namacalnych, wręcz przeciwnie, istota współczesnego bytowania zmusza nas, do oglądania się za doraźnym, natychmiastowym rozwiązaniem. Ale czy naprawdę, miejsca dla sztuki, należy szukać w annałach historii? Czy współcześni poeci, muzycy, plastycy etc. muszą zadowalać się publicznością jednostkową, złożoną z reguły ze środowisk studenckich? Jestem pewien, że nie!
Dzisiaj, ważny dla ludzi jest stan posiadania, lecz posiadania materialnego. Pustota, jaka zapanowała w polskim społeczeństwie, nie wynika ze zubożenia materialnego, lecz przede wszystkim duchowego. Pisząc te słowa znajduję się w przepięknej bibliotece Kórnickiej na Starym Rynku w Poznaniu... I jestem sam. Przez ponad dwie bite godziny nikt nie sięgnął po książkę, gazetę czy choćby nie skorzystał z internetu. Wszyscy znajdują się na zewnątrz, umilając sobie wolny czas, którego i tak mają za mało. Nie winie ich za to, tak właśnie wygląda rzeczywistość współczesnego świata. Mogę się z nią nie zgadzać, lecz muszę zauważać, że istnieje.
Sztuka umiera, lecz tkwi w swej agonii na tyle długo by przetrwać. A naszym zadaniem Koleżanki i Koledzy, niech będzie jak najdłuższe, respiracyjne podtrzymywanie jej funkcji życiowych.
Świata i tak nie zmienimy, nawet gdyby każdy z nas, miał w imię idei poświecić życie. Trzeba trwać i starać się zachęcać najmłodsze pokolenie do kultywowania ważnych tradycji. Konsumpcjonizm, wcześniej czy później, będzie musiał oddać nam, choć tyle miejsca, by wystarczyło na uświadamianie młodych, że podstawą wartością, jest bycie człowiekiem rozumnym, czującym... a nie jedynie posiadającym.
Mogiła czeka każdego, pytanie tylko ile każdy z nas po sobie zostawi i jak zostanie zapamiętany, jeżeli w ogóle swoim życiem, zasłuży na pamięć.
Do rozmyślań zachęcam
wszystkich.





